Strona działa dzięki wsparciu Starostwa Powiatowego w Wolsztynie

Home Historia Powstania Publikacje Powstanie w internecie Klub młodzieżowy Archiwum Cele TPPW Linki Kontakt Autorzy
  Kalendarium Powstanie w Przemęcie Powstanie w Siedlcu Powstanie w Wolsztynie Powstanie w Kębłowie Republika Świętno Powstańcy Pomniki, miejsca pamięci Galeria Rocznice powstania
  Rola duchownych powiatu babimojskiego w powstaniu              
 

 

Powstanie Wielkopolskie w gminie Wolsztyn i okolicy

 

Powiat babimojski, leżący na zachodnich rubieżach Wielkopolski, był przedmiotem usilnej akcji germanizacyjnej. Od 1885 roku Wolsztyn był siedzibą landrata (starosty). Wyniki spisu ludności z 1900 roku mówią że powiat babimojski zamieszkiwało 63120 osób. Struktura narodowościowa wyglądała następująco: Polaków było 50%, Niemców 45%, innych narodowości 5%.
Nasilająca się polityka germanizacyjna wywołała ostrą reakcję obronną ludności polskiej. W latach 1901-1907 odbyły się liczne strajki szkolne, w obronie nauczania w języku polskim. Takie strajki odbyły się nie tylko we Wrześni ale również i w Wolsztynie, w Wiosce, we Wroniawach i innych miejscowościach. Bardzo ciekawym dokumentem z tego okresu jest list Stanisława Dulata, siedemnastoletniego ucznia w zakładzie szewskim J. Kaczmarka z Wolsztyna. Napisał on w 1903 roku list do cesarza Wilhelma II, prosząc go o przywrócenie nauki polskiej do szkół.


Do Jego Cesarskiej Mości Wilhelma II

Uniżony sługa, kłaniam się Waszej Cesarskiej Mości, z wielkim uszanowaniem, zanosząc prośbę do Waszej Cesarskiej Mości, której padłszy do nóg błagam, proszę ze łzami, mnie wysłuchać i jej nie odmówić. Jako i wszystkim Polakom pod rządami Waszej Cesarskiej Mości będącym nie odmówić, lecz pocieszyć. Proszę mi wybaczyć, ze po polsku piszę, gdyż po polsku mogę bardziej wypisać to, co pragnę. Oraz proszę także bardzo, żeby ten list mój, kto go odbierze, został Jego Cesarskiej Mości doręczony i przetłumaczony.
Niewymowna boleść przeszła serca wszystkich Polaków, gdyż Rzeczypospolita Polska na części podzielona została. Ale wnet poznano, że nie trzeba się oddawać rozpaczy, (choć co prawda wielu nie mogło ukoić swych boleści, przez co niejeden zmysły postradał). Nadzieja lepszej przyszłości w sercach wielu Polaków, że jeszcze da się wyzwolić z pęt niewoli orzeł biały, nie wygasła, i nic jej nie zdołało stłumić. Gdyż mówili sobie, trzeba się tylko do czynu zabrać, a pójdzie wszystko snadno - lecz omylili się, czemuż - nie będę tutaj opisywał. Ci więc wielcy mężowie w nadziei oswobodzenia narodu z kajdan niewoli i ucisku odważyli się na, bardzo niebezpieczny czyn, na czyn, do którego ich tylko miłość Ojczyzny popchnąć mogła: oto wywołują powstanie, które mocarstwa zaborcze zdołały stłumić. Lecz za złe tego nigdy dowódcom tych powstań poczytać nie można. Każdy naród ma honor i prawo do życia. Jak wiele wieków była nasza Ojczyzna przedmurzem chrześcijaństwa, jak potężną i sławną była ona!
Może więc sobie Wasza Cesarska Mość wyobrazić, jak wielkie cierpienia przodkowie nasi przechodzić musieli. Gdyż upadek Ojczyzny, upadek powstań, och, coś okropnego! Tylko nadzieja lepszej przyszłości od zupełnej zguby nas zachowała. Lecz na tym nie koniec, gdyż naród nasz, tak jakby był przeznaczony chodzić drogą cierniem i głogiem wysłaną.
Bo znów, gdy żelazny kanclerz (Bismarck) wziął ster rządu w swoje ręce, to pożałowania godne prześladowania musieli Polacy znosić. Głęboko w sercach wszystkich Polaków zostały wyryte majowe prawa. Jak to wię­zienie arcybiskupa i księży, wypędzenie 40 tysięcy Polaków, ustanowienie Komisji Kolonizacyjnej itd. Ach, coś, czego świat dotąd nie widział, coś niepodobnego w państwie cywilizowanym! Lecz chwytano się tego wszystkiego, aby Polaków wynarodowić. Na tym wszystkim nie koniec. Nie jestem w stanie wszystkich męczeństw i prześladowań wyliczyć, które znosiliśmy i znosić musimy. Gdyż jestem wieśniackiego stanu i żadnych wyższych nauk nie posiadam. Więc co tylko wiem i co mnie boli; użalam się Waszej Cesarskiej Mości. Jeszcze nie koniec, mówię, gdyż gdy Bismarck zaczął nas prześladować, to one prześladowania po dymisji Bismarcka do dziś dnia trwają. Nawet jeszcze w ostatnich latach się wzmogły. Wzmogły się, powiadam, wzmogły. Oto, gdy nie zdołano nas, z naszej ziemi ojczy­stej, potem i krwią naszych przodków zroszonej, wyprzeć, wydrzeć nam jej tak prędko, jak by sobie tego politycy niemieccy życzyli, chwytano się jeszcze jednego środka, jak powiedzieć muszę, arcypiekielnego, o którym aż zgroza wspomnieć. Oto zaczęto nas niemczyć od tych małych niewin­nych dziatek, wyrzucając ze szkół naukę polskiego czytania, pisania i tak ważną naukę religii świętej. Przez tą małą dziatwę postanowiono więc nam wydrzeć nasz skarb najdroższy, mowę ojczystą, pozbawić uczuć szlachetnych, a ostatecznie upośledzić, zgnębić, zgubić. To wszystko stało się po wojnie niemiecko-francuskiej. Gdyż Bismarckowi urodziło się, żeby w państwie niemieckim tylko sami Niemcy byli, więc co nie jest nie­mieckie, to tępić. Gnębiono nas i gnębi się, wydziera mowę ojczystą i ziemię, po barbarzyńsku, bez wszelkiego zastanowienia się. Rozważcie tylko, żeście nas nie stworzyli, toteż i prawa nie macie nas niemczyć, wy wy­stępujecie przeciw woli Bożej, gdyż z woli Bożej jesteśmy Polakami, a nie z woli Niemców.
My biedni Polacy przejrzawszy, co z nami postanowiono zrobić, poczęliśmy się bronić, postanowiliśmy się bronić do upadłego, dopóki, do­póty dobra sprawa nasza zwycięży. Gdyż musielibyśmy chyba być naro­dem, który nie kocha swej mowy ojczystej, swej ziemi i przeszłości swej.
Dopuszczają się Niemcy nadużyć, jakie na państwo cywilizowane nie przystoją. Tych wszystkich nadużyć nie będę tutaj wymieniał, tylko te, co nas najbardziej bolą, które juz tez wymieniłem. Dopiero gdyby sobie Wasza Cesarska Mość tego życzyła, to z największą chęcią. Dalej zasta­nówcie się nad tym, co czynicie. Przypomnijcie sobie tylko, gdy Napoleon wielki w Niemczech podłóg swej woli rządził, chociaż rządy jego, w po­równaniu do ostrych rządów przeciw nam zastosowanych, niczym są. Albo, jak by to Niemcom było mało, gdyby się Polska miała samodzielną stać i do tego zabrać jeszcze kawał ziemi niemieckiej, przesiedlać urzędników w czysto polskie strony, katować, bić dzieci żeby się po polsku uczyły, a swej zapomniały. Wszakże by to Niemcom miło nie było, aj, kręciliby się, jak z pieprzem! Dlatego powołujemy się tu na słowa Boże: "Co tobie niemiło, drugiemu nie czyń!".
Chcemy jednakowoż o tym wszystkim zapomnieć, byle przestano prześladować i zagwarantowanych praw nam nie gwałcono. Więc proszę Waszą Cesarską Mość w imieniu wszystkich poddanych Polaków, żeby się raczył ująć za nami biednymi i zakazywał, ile możności, wszelkich nadużywań. Jak to: wydzierać nam naszą ziemię ojczystą, którąśmy tak po­kochali, i przywrócić nakazał naszą mowę ojczystą do szkół. Ach, to wy­parcie nauki polskiej, przede wszystkim religii świętej, przeszło jak strzał serca wszystkich Polaków, co dobitnie pokazała Września. Września pokazała swą boleść, swe niezadowolenie jawnie. Reszta naszych rodaków, chcąc nie chcąc, musi znosić tę okropną boleść i upokorzenie cierpliwie.
A jak okropnie jest patrzeć na tych, którzy za prześladowanie polskości osiągnęli jaki order, jakiś urząd: albo na tych, którzy, aby o urząd jakiś się postarać, pochlebiają i podle zapierają się narodu naszego.
Więc jeszcze raz padam do nóg z największym poszanowaniem Waszej Cesarskiej Mości, zanosząc prośbę o przywrócenie nauki polskiej do szkół.
Wiem, że Wasza Cesarska Mość też, co chce, uczynić nie może, lecz może się swym wpływem do tego, o co proszę, przyczynić. Jeśliby sobie Wasza Cesarska Mość życzył okazać jakim znakiem, jak cały naród tego pragnie, to proszę tylko parę słów rzeknąć, tysiące podpisów z prośbą Wasza Ce­sarska Mość odbierze. Gdyż w ten sposób naród, który większą częścią składa się z niezamożnych, i żadnych wyższych nauk nie posiada, może swoje życzenia i boleści wypowiedzieć. Teraz kończę moją prośbę w tej nadziei, że Wasza Cesarska Mość mi jej nie odmówi, i wejrzy okiem litości na dręczony naród nasz. Za ujęcie się za nami dziękuję już naprzód, jako i cały naród nasz, nie znajdzie dość słów na podziękowanie.
Proszę bardzo, gdybym w czymkolwiek Waszą Cesarską Mość obraził, mnie to za złe nie wziąć, gdyż żadnych nauk nie posiadam, tak że nie zawsze mogę rozróżnić obrazę. Ja chcę wszystkie krzywdy nasze i boleści nasze wyjaśnić, zanosząc zarazem prośbę o zniesienie zakazu nauki pol­skiej w szkołach. Skreśla się z największą czcią i poszanowaniem dla Waszej Cesarskiej Mości z szacunkiem.

 

Stanisław Dulat, uczeń u J. Kaczmarka

 

Niestety, list ten zatrzymano w kancelarii cesarskiej i odesłano do Poznania z poleceniem przesłuchania jego autora i spisania protokołu. Dulat niczego się nie wyparł, lecz potwierdził to, o czym napisał.
Nie udało się miejscowym stronnictwom politycznym wprowadzić polskiego posła ani do pruskiego Landtagu czy do ogólno niemieckiego Reichstagu.
Źródła archiwalne niewiele mówią, o akcji przygotowawczej do udziału w walce zbrojnej, w rejonie wolsztyńsko-babimojskim. Dokumenty z dekanatu babimojskiego wspominają, że ćwiczenia odbywały się już w 1917 roku. Towarzystwo Młodzieży Polskiej z Babimostu utworzyło trzy oddziały, które odbywały pod kierunkiem "naczelników" regularne cotygodniowe ćwiczenia. Istniały dziewczęce drużyny sanitarne i drużyny strażnicze złożone z piętnastoletnich chłopców.
Uczestnicy walk powstańczych niejednokrotnie wspominali, że stowarzyszenie "Sokół" organizowało w 1918 roku ćwiczenia z zakresu musztry, posługując się przy tym drewnianymi modelami broni. W różnych miejscowościach zalążki przyszłych oddziałów powstańczych zaczęli tworzyć: Ks. Stanisław Dudziński z Nowego Kramska, Ks. Stanisław Łukomski z Babimostu, Teodor Spiralski z Nowego Kramska, aptekarz Jasieński z Rakoniewic, Ks. Siuda z Proch, Ks. Graszyński z Gościeszyna, Ks. Kuliszak z Przemętu, nauczyciel Ferdynand Fiebig z Adamowa, hrabina Kurnatowska z Gościeszyna. Oddziały te nazywane "Pogotowiem" organizowali też Leon Fabiś z Nowej Wsi, Aleksander Michalski z Wielkich Podmokli i inni.
Klęska Niemiec w I wojnie światowej, abdykacja cesarza Wilhelma II i wybuch rewolucji w Niemczech stworzyły zupełnie nową sytuację. Najwyższą władzą w Poznaniu staje się Niemiecka Rada Robotników i Żołnierzy. W jej składzie znaleźli się też później Polacy. Reprezentacją ludności polskiej stał się Komisariat Naczelnej Rady Ludowej. W początkach grudnia obradował w Poznaniu Polski Sejm Dzielnicowy.
13 listopada 1918 roku powstała w Wolsztynie, z inicjatywy powracających z frontu żołnierzy, Rada Robotniczo - Żołnierska. Miała ona siedzibę w wolsztyńskiej Mleczarni. W jej składzie przeważali Niemcy. Jej skład poszerzono za sprawą pana Buszkiewicza. Obok niego do rady weszli: p. F. Ceglarek, p. J Barski, p. Piotrowski.
24 listopada 1918 roku powstała w Wolsztynie Polska Rada Ludowa. Jej przewodniczącym został p. Pyszkowski. W jej dziesięcioosobowym składzie znaleźli się: dr Markwitz, Ks. Zygarłowski, Ks. Kapsa, p. Kobierzycki, p. Szczerkowski, p. Klinge, p. Tundak i dwie osoby o nieustalonych nazwiskach. W radzie znaleźli się ludzie o poglądach narodowych, ściśle związanych z Naczelną Radą Ludową w Poznaniu i Komitetem Narodowym Polskim w Paryżu. Posiedzenia Rady Ludowej odbywały się między innymi w ochronce Sióstr Miłosierdzia.
31 grudnia lub 1 stycznia wkroczył do Wolsztyna oddział Grenzschutzu pod dowództwem rotmistrza von Kleista z Sulechowa. W dniach następnych został on zasilony przez Niemców z okolicznych wsi. Oddział posiadał cztery działa polowe, sześć ciężkich karabinów maszynowych. W oddziale tym byli też oficerowie z Wolsztyna: major Nessler, por. Jaeckel oraz Vater z Karpicka.

 

Wyzwolenie Wolsztyna

 

Stanisław Siuda, podporucznik armii niemieckiej, noc sylwestrową i Nowy Rok spędził u swego brata, księdza w Prochach koło Rakoniewic.
Na wieść o wyzwoleniu Grodziska Wielkopolskiego przez powstańców natychmiast tam się udał. Spotkał się tam z przybyłym z Poznania, powołanym na dowódcę oddziałów powstańczych w powiatach: Międzyrzecz, Nowy Tomyśl, Grodzisk Wielkopolski i Babimost, porucznikiem Kazimierzem Zenktelerem. Jemu przedstawił śmiały plan zdobycia Wolsztyna. Zamiary były śmiałe ale siły niewielkie.
Pod komendą podporucznika Siudy wyruszyło z Grodziska 38 ludzi z bronią strzelecką, z dwoma lekkimi i jednym ciężkim karabinem maszynowym. W Ruchocicach dołączyło do nich 12 ludzi, do Rakoniewic 4 stycznia wkroczyło 50 a pod wieczór obozowało ich już 400. Powstańcom brakowało broni.
Przybyli w samą porę. Obsadzili podmiejski folwark i stacje kolejową. Do Rakoniewic zbliżały się czujki niemieckie z Wolsztyna. Karabiny maszynowe na stacji kolejowej i na folwarku odparły pierwsze ataki niemieckie. Sytuacja stawała się dramatyczna. Tylko co trzeci powstaniec był uzbrojony w broń palną. Szeregi powstańcze zaczęły się wycofywać. Sytuację uratowała przybyła z Wielichowa kompania powstańcza sierżanta Bobkiewicza. W oddziałach powstańczych byli ochotnicy z Wielichowa, Wilkowa Polskiego, Krzywinia, Gościeszyna i Adamowa. Porucznik Zenkteler przywiózł z Poznania 300 karabinów. Po pięciu godzinach walk sytuacja zmieniła się. Powstańcy triumfowali a Niemcy wycofali się pozostawiając sporo broni i amunicji.
W jednym z gościnnych domów w Rakoniewicach odbyła się narada dowódców. Siuda wysunął plan wyzwolenia Wolsztyna i Rostarzewa a Zenkteler go zaakceptował. Zapadła decyzja ataku na Wolsztyn w nocy z 4 na 5 stycznia 1919 roku.

 

Walki o Wolsztyn i Rostarzewo w dniu 5 styczna 1919 roku

źródło: Zdzisław Grot, "Powstanie Wielkopolskie 1918-1919", Poznań 1968

 

Gościeszyn najwcześniej w okolicy przystąpił do powstania. Oddział powstańczy zorganizował tam miejscowy proboszcz ks. Alfons Graszyński. Dowodził nim brat – doktor Graszyński. Powstańców utrzymywała hrabina Maria Kurnatowska. Część oddziału zajęła wcześniej Rostarzewo, druga część uczestniczyła w ataku na Wolsztyn.

 

ks. Alfons Graszyński (1879-1943)

proboszcz w Gościeszynie i duchowy przywódca powstania

na ziemi wolsztyńskiej

 

Gościeszyn. Kościół parafialny św. Stanisława

Foto W. Warciarek

W Adamowie oddział powstańczy utworzył kierownik miejscowej szkoły Ferdynand Fiebig. We władzach powstańczych w Wolsztynie pracowała jego córka – Władysława.
Wolsztyn wyzwalały trzy oddziały, pod ogólnym dowództwem porucznika Kazimierza Zenktelera. Pierwszy, składający się z powstańców z Wielichowa, Kościana, Wilkowa Polskiego, Wielkich Łąk i Kamieńca, dowodzony przez sierżanta Bobkiewicza, wraz z porucznikiem Zenktelerem wyruszył z Rakoniewic w kierunku Gościeszyna i omijając Rostarzewo, uderzył na Wolsztyn od strony południowej. Zadaniem drugiego oddziału, utworzonego z mieszkańców Obry i okolic, na czele z Nikodemem Wojtkowiakiem, było atakowanie od strony zachodniej, wzdłuż jeziora Berzyńskiego, oraz odcięcie ewentualnego odwrotu nieprzyjaciela. Trzecim oddziałem, w skład którego wchodzili powstańcy z Grodziska, Ruchocic i Rakoniewic, dowodził porucznik Stanisław Siuda z Błotnicy. Zadanie tego oddziału polegało na zdobyciu Rostarzewa a następnie zaatakowanie Wolsztyna od strony wschodniej. Oddział podporucznika Siudy wyruszył z Rakoniewic nieco później. Po drodze rozbrojono niemieckich mieszkańców Rostarzewa i Karpicka.
Do miasta powstańcy wkroczyli wczesnym rankiem od strony ulicy Lipowej. Na wieży ciśnień zlikwidowali niemiecka czujkę. U wylotu ulicy (dzisiejszy Plac Kościuszki) rozdzielili się. Część ruszyła prosto ulicą Roberta Kocha w kierunku rynku. Druga część poszła ulicami Wschowską i Poznańską. Tu trafili na ostrzał niemiecki od strony jeziora. Trzecia część powstańców ruszyła ulicą Gajewskich w kierunku torów kolejowych.
Walki w mieście toczyły się w okolicach rynku i na dzisiejszej ulicy 5-stycznia. Powstańcy opanowali wschodnią część miasta z rynkiem i część ulicy 5-stycznia do kościoła ewangelickiego.

 

Rynek w Wolsztynie w 1909 roku

Z: Artur Skorupiński "Wolsztyn i okolice w dawnej pocztówce"

Pastorówka w 1909 roku

Z: Artur Skorupiński "Wolsztyn i okolice w dawnej pocztówce"

 

Powstańcy zajęli znaczną część miasta. Miejscowi Niemcy zaproponowali pertraktacje. Propozycję rozmów złożył niemiecki lekarz Kallman, który wyszedł z ratusza z białą flagą. Rozmowy toczyły się w restauracji Meerowej (Meyerowej), naprzeciwko kościoła ewangelickiego. W pięciogodzinnych rozmowach uczestniczyli ze strony polskiej: porucznik Zenkteler, proboszcz wolsztyński ks. Zygarłowski, Pan Skibiński, Pan Perkowski i inni. Ze strony niemieckiej: landrat (starosta) von Lücke, burmistrz Lackner, porucznik von Frankenberg i inni. Zawarto ugodę w wyniku której Wolsztyn opuścić miały wojska powstańcze jak i niemieckie. Punkt szósty umowy przewidywał nadto, iż cały powiat babimojski nie będzie obsadzany ani przez oddziały polskie ani przez niemieckie.

 

ks. Leopold Zygarłowski

proboszcz wolsztyński

w okresie powstania

Umowa zawarta pomiędzy powstańcami a Niemcami,

podpisana w Wolsztynie w dniu 5 stycznia 1919 roku

powiększ

 

Tymczasem na rynku wolsztyńskim zebrało się około 1000 powstańców, wśród nich ochotnicy z Wolsztyna i okolicznych wsi. Warunki umowy, które ogłosił Zenkteler, wywołały oburzenie. Powstańcy nie zamierzali ich respektować. Padł strzał – niewiadomo z której strony. Powstańcy spontanicznie ruszyli do ataku na zachodnia część miasta. Rozgorzała zacięta walka. Atak powstańców wspierał karabin maszynowy umieszczony na balkonie kamiennicy , naprzeciw obecnego domu kultury. Niemcy użyli armat, które strzelały wzdłuż ulicy 5-stycznia. Uszkodziły one budynek restauracji Meerowej. Niemieckie ciężkie karabiny maszynowe strzelały z gmachu poczty, browaru i mleczarni. Powstańcy atakowali budynek poczty od tyłu, z kierunku ulicy Rzecznej oraz od frontu z kierunku ulicy Słodowej przez obecny cmentarz oficerów radzieckich. Dopiero atak powstańców za torami, brzegiem Jeziora Berzyńskiego i nadciągające drużyny powstańcze z Obry załamały obronę niemiecką. Niemcy szosą oraz podstawionym pociągiem wycofali siew popłochu do Sulechowa.
W ręce powstańców dostało niedużo broni i amunicji: 4 armaty, 13 ciężkich karabinów maszynowych, 600 sztuk broni strzeleckiej oraz szpital wojskowy znajdujący się w budynku dzisiejszego Liceum Ogólnokształcącego. Do Sulechowa uciekł również starosta von Lücke.

 

Ulica 5-stycznia  (dawniej Królewska) w1918 roku.

Widoczny budynek poczty

Z: Artur Skorupiński "Wolsztyn i okolice w dawnej pocztówce"

Budynek Liceum w latach 20-tych XX wieku

W czasie powstania niemiecki a następnie polski szpital wojskowy

Z: Artur Skorupiński "Wolsztyn i okolice w dawnej pocztówce"

 

Dnia 5 stycznia 1919 roku Wolsztyn był wolny. Pod władzą niemiecką pozostawały nadal Kopanica, Kargowa, Babimost. W czasie walk zginęli: Antoni Przybylski z Jurkowa (obok dzisiejszej Szkoły nr 4 - strzał padł prawdopodobnie z pastorówki) oraz miejscowy przedsiębiorca budowlany major Nessler (Ressler) z pruskich huzarów (obok dzisiejszej Komendy Policji).

Po wyzwoleniu Wolsztyn znalazł się w dziwnym położeniu. Część powiatu z Wolsztynem była wolna, reszta nadal znajdowała się pod administracją niemiecką. Władzę formalnie por. Zenkteler przekazał przewodniczącemu Rady Ludowej Pyszkowskiemu, ale nadal wszelkie instytucje takie jak: Starostwo, Poczta, Kolej pozostawały nadal w rękach niemieckich. Przedstawiciele Rady Ludowej na bieżąco kontaktowali się z niemieckim landratem który uciekł do Sulechowa.

Z inicjatywy księdza Graszyńskiego zwołano w Rakoniewicach „grono poważnych osobistości”. Tam zdecydowano o wysłaniu do Wolsztyna oddziału Bobkiewicza, z oddziałem doktora Graszyńskiego, p. Donaja i p. Szyftera. Zaczęli oni 7 stycznia obsadzać pocztę i dworzec. Akcji przeciwstawili się miejscowi Polacy tłumacząc się rozmowami ze starostą niemieckim. Oddział Bobkiewicza opuszcza Wolsztyn.

Dnia 6 stycznia ukazało się dwujęzyczne zarządzenie porządkowe o następującej treści: " Przeciw każdemu nieuprawnionemu wkraczaniu do domostw lub dóbr wkroczy się bezwzględnie. Przeciw osobom plądrującym wkroczy się z bronią i osoby plądrujące będą w danym razie śmiercią karane".

Pod wpływem wiadomości o internowaniu Polaków w Zbąszyniu Wolsztyńska Rada Ludowa podejmuje stanowcze decyzje o internowaniu części wolsztyńskich Niemców. Wśród aresztowanych jest kantor Remus, ojciec dowódcy Grenzschutzu ze Zbąszynia. Do internowania przystąpił porucznik Stanisław Siuda. Do celów porządkowych utworzono dziewięcio osobową Straż Obywatelską pod komendą Stanisława Musioła i Franciszka Ceglarka. Por. Siuda przejmuje dowództwo wojskowe i administrację powiatu.

W Wolsztynie następuje koncentracja oddziałów oddziałów, które  miały iść z pomocą Zbąszyniowi. Były  problemy z ich aprowizacją oraz wypłatą żołdu. Miejscowe kobiety gotowały jedzenie. Hrabina Kurnatowska zaopatrywała powstańców z Gościeszyna. Kupiec zbożowy Stanisław Tundak przekazał por. Siudzie 100 tysięcy marek.

Miasto znalazło się w dramatycznej sytuacji. Niemcy atakowali pozycje powstańcze wzdłuż ważnej linii kolejowej Berlin – Poznań. Pod miastem walczyły oddziały z Grodziska Wielkopolskiego, Opalenicy, Kórnika i Śremu. Wsparciem dla nich miał być atak od strony Wolsztyna. W dniu 10 stycznia 1919 roku z Wolsztyna wyruszyły:

- kompania wolsztyńska (120 powstańców) pod dowództwem podporucznika Stanisława Tomiaka

- kompania wielichowska (100 powstańców) pod dowództwem podporucznika Szcześniaka

- kompania stęszewska (120 powstańców) pod dowództwem podporucznika Szyftera

- kompania rakoniewicka (40 ludzi) pod dowództwem kaprala Żaka

razem było to 380 ludzi pod ogólnym dowództwem porucznika Stanisława Siudy. Oddziały te nie dotarły pod Zbąszyń. Uwikłały siew ciężkie walki pod Kopanicą, Nowym Kramskiem, Grójcem Wielkim i Nową Wsią Zbąską.

Doktor Graszyński zostaje starostą i obejmuje administrację powiatu. Stanisław Tomiak dostaje polecenie zorganizowania kompanii wolsztyńskiej. Porucznik Bobkiewicz obejmuje komendę miasta, dr Markwitz szpital wojskowy, p. Sierszyński - kolej, p. Franciszek Ceglarek - pocztę, p. Buszkiewicz - intendenturę, panowie Tundak i Pyszkowski kasę miejską.

Od 8 stycznia 1919 roku przystąpiono do przejmowania administracji prowincji. Dnia 14 stycznia wyłączono z kompetencji landratów sprawy policyjne i powierzono je nowo powołanym starostom. Landrat zatrzymywał resztę funkcji administracyjnych i wydawał zarządzenia, ale obok jego podpisu musiał być podpis polskiego starosty. W naszym powiecie starostą został dr Graszyński i urzędował w Wolsztynie, natomiast niemiecki landrat uciekł i urzędował w Sulechowie. Po likwidacji rad robotniczych i żołnierskich zaczęto ograniczać kompetencje rad ludowych na rzecz administracji centralnej. Zawarto specjalne porozumienie w celu zatrzymania na miejscu niemieckiego personelu administracyjnego. Od marca do grudnia 1919 roku wydawano Tygodnik Urzędowy, w którym publikowano w języku polskim i niemieckim zarządzenia i uchwały. Nakazano do końca kwietnia usunięcie napisów niemieckich na gmachach publicznych i w nazwach ulic, a w maju uznano język polski za urzędowy. Publikowano także nazwy miejscowości w polskim brzmieniu.       Rok szkolny rozpoczęto pierwszego maja, a dyrektorem w Progimnazjum był nadal Niemiec ­ dr Georg Muhle. Brak było polskich nauczycieli. Dopiero w końcu maja przysłano dwie polskie nauczycielki. Pierwszy polski dyrektor Stanisław Sutkowski rozpoczął swoje urzędowanie w sierpniu. Sędziami w miejscowym sądzie byli Niemcy, praktycznie do marca 1926 roku.

Repolonizacja urzędów instytucji i szkolnictwa, z braku odpowiednich kadr napotykała początkowo na duże trudności. Próbowano zachęcić do przesiedleń Polaków z Galicji. Bardzo uroczyście obchodzono w Wolsztynie dzień 3 maja. Na rynku odbyła się wielka manifestacja poprzedzona mszą polową.

Burmistrzem przez cały okres międzywojenny był Klemens Modliński.

Starostami byli kolejno:

- Roman Graszyński 1919-1920

- Kazimierz Barciszewski 1920-1923

- Władysław Słaby 1923-1927

- Tadeusz Woźniak 1927-1931

- Józef Koczorowski 1931-1939

Do Sejmiku Powiatowego na lata 1925-29 wybrano 26 radnych. Przeważali radni działacze,

Najsilniejszego w powiecie stronnictwa politycznego: Stronnictwa Narodowego. Wśród radnych byli panowie Gracz, Pyszkowski, Ludwik Wróbel, hr. Kurnatowski, starosta Woźniak , Dekert, Domagalski, Bajon i inni.

Przeglądając dokumenty z tamtych lat trudno oprzeć się wzruszeniu. Najsilniej przemawiają te najprostsze. Na niemieckim znaczku polski nadruk "poczta polska". W kronice Progimnazjum (dzisiejsza szkoła podstawowa nr l) do końca 1918 roku zapiski prowadzono w języku niemieckim. Kilka ostatnich kartek wyrwano. Na następnych stronach zaczynają się pierwsze, nieporadne zapiski w języku polskim.

Szanowni Państwo! Starałem się przybliżyć wydarzenia z okresu zwycięskiego Wielkopolskiego Powstania. Przekazałem państwu nie tylko te najbardziej znane działania zbrojne ale i to co działo się w Wolsztynie przed i po powstaniu.

 

 

 

Prezes Towarzystwa Pamięci Powstania Wielkopolskiego
Koło Gminy Wolsztyn

Zbigniew Kowalewicz